w nałogu słuchania nie ma nic gorszego
od ciszy
przecinała bezpowrotnie zagubione neurony
rodziły się we mnie światy
ale nie były nowe ani odważne
ani znośne
doskwierały umysłowi troszeczkę
za bardzo
za mocno
za szybko
chcąc odetchnąć wydawało się
że wystarczy mrugnąć
ale powieki przestawały działać
płuca zaciskały się powoli
(tlen nigdy nie był wystarczającym powodem życia)
tego dnia jednak tęsknota wyżerała zmysły
odbierała chłodny osąd
bawiła się z racjonalnością w piaskownicy
mogę poczuć cierpki smak wiśni,
zapach truskawek,
biegać za świeżą borówką między kolejnymi straganami
dalej łudzić się, że będzie inaczej
ale dławię się każdym (ostatnim) tchnieniem
uchodzą ze mnie złudzenia i zostaje sam
szkielet
parę żeber, piszczel i trochę kosteczek
oczodoły wyżłobione poczuciem braku
zresetowali mnie doszczętnie
a przynajmniej taki był zamysł
12.06.2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz