nie wiedziałam
dreptałam bulwarem jak zazwyczaj
ledwo unosiłam stopy,
szurałam po ziemi w oczekiwaniu
nie wiem, na co czekałam,
ale czas dłużył się niemiłosiernie
aż zdobyłam pewność, że zaraz się skończy
w gardle dławiłam się płytkim oddechem,
klatkę piersiową uciskały demony
które myślałam, że odeszły
ale to złudna samotność
przez krótką chwilę nie wiedziałam, czy zdołam
pójść przed siebie i nie zawrócić
rano wstałam i wyglądałam na smutną,
dziewczyna na peronie rozmawiała przez telefon i zupełnie przypadkowo
słuchałam
wyciągała myśli z mojej głowy,
ubierała je w wulgarne wyrazy, miała na sobie
krótki czerwony top
choć była ósma, słońce wylewało się na ziemię
całym swoim żarem i niepokojem
czas się nie zatrzymał
(żałuję)
nie chcę znać minuty, w której to zrobi
mówiła dalej, że zaciśnie zęby i chociaż
to jej problem
to nie jej problem
mnie boli już szczęka,
tracę kontrolę nad każdym mięśniem,
zapadam się pod ciężarem stada nocnych mar
próbuję zachować spokój
chowam w rękawy każdą dręczącą myśl
one wracają, tulą się do mnie, szepcą do ucha:
to tylko przeszłość, czas który w sekundę
jednak przestał istnieć
wciąż za to działa, jak jakaś funkcja,
akumuluje co moment
każdy poprzedni moment
w moich tkankach
mają rację, rzecz bez znaczenia,
przecież to było i nie ma już tego
w żadnej cząstce nas
ale czy na pewno?
05.06.2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz