wtorek, 6 września 2011

czy marzyłeś kiedyś o atlantydzie?

Specyficzny dzień.

Nie wiem, czy ktoś z was marzył kiedyś o Atlantydzie. Przypomniała mi się dziś. Jest bardzo ciekawa. Atlantydę traktuję i wyobrażam sobie jako empireum, pewnego rodzaju raj na Ziemi. Nie obchodzą mnie te wszystkie jej diamenty, to nie jest istotne. Uważam, że każdy z nas otrzyma Atlantydę taką, na jaką sobie zasłuży.


mój pierwszy eden

ślepo idę za tobą
to jak fascynacja zatopioną atlantydą
bo wtapiam się w ciebie każdego dnia

mówię nie, myślę nie i robię tak
tęsknię choć nie mam za czym,
nie mogę, nie chcę i nie zmusisz mnie

złap za rękę a upadnę,
powiedz jedno słowo i zniknę
nie jestem skałą która tkwi
ani krwią która płynie

tonę, nie tonę, ale uratuj mnie
stoję na skraju tego w co wierzę i tego co wiem
co się ze mną stanie, czy wstanę czy nie

moje krzyki są zawodne ale stopy wypatrują wschodu
żeby iść dalej, dalej, dalej
aż na samo dno

6.09.2011 (c) alyouidiot



Nie wiem, czy ktoś z was doświadczył kiedyś fascynacji przyzwyczajenia. To się trochę gryzie, wiem, ale to wcale nie takie bezsensowne. Są chwile, ludzie, momenty w naszym życiu, którym stanowczo mówimy nie. Po prostu nie chcemy ich w swoim życiu, ale są nieuniknione. Okazują się być nowe, ciekawe, że aż fascynują. A potem najzwyczajniej w świecie się przyzwyczajamy. Kiedyś uważałam, że przyzwyczajenie jest pewnego rodzaju miłością. Zawsze mnie zastanawiało, kiedy dwoje ludzi spędzało ze sobą mnóstwo czasu i nawet nie zdawało sobie sprawy, co do siebie czuje. To całkiem zabawne, ale i też tragiczne. Nie mam zbyt wiele wspólnego z tym tematem.

Czasami zdarza się, że chwila stabilizuje się, zatrzymuje się i trwa o wiele dłużej niż chwila. Dźwięki się zatrzymują, ruchy się zatrzymują, na wiele, wiele dłużej niż chwilę. I wtedy ta chwila mija.
- John Steinbeck

Świat nam powoli umiera! Prawie nie widuję już motyli. A może ich po prostu już nie zauważam? Nie chciałabym tego. Nienawidzę zapędzenia, ślepego podążania jedynie za tym, co jest podane. Trzeba sięgać dalej, dalej, dalej. Aż do samego dna ;) Nawet nie macie pojęcia, ile zatopiliśmy na tym dnie! Niektórym ludziom wyciąganie tych rzeczy zajęło by bardzo dużo czasu. Ale, niedługo jesień. To moja ulubiona pora roku. Wszystko jest tak pięknie kolorowe. Uwielbiam po prostu. A najbardziej, tarzanie się w liściach i rzucanie nimi. W zeszłą jesień Paulina robiła mi zdjęcia w parku, więc miałam nieziemską frajdę tarzania się w liściach. Ludzie nie lubią jesieni, bo widzą tylko szarość i deszcz. A to też jest piękne!! Deszcz przypomina nam, że żyjemy. Uwielbiam deszcz, zapach deszczu, uwielbiam być mokra od deszczu. To inne obmycie, takie naturalne, którego nie dadzą ci wanna i prysznic. Nie, niebo wtedy nie płacze, czemu tak smutno na to patrzycie? Zmywa z ziemi i nas brud, jaki sam sobie zgotowaliśmy. Kiedy traktuje się deszcz jako oczyszczenie a nie zalewanie, nabiera on automatycznie innego wymiaru. Wtedy może padać, padać, padać i padać, a ty będziesz siedzieć na parapecie i się uśmiechać do deszczu. W końcu kiedyś wyjdzie słońce.

To chyba Budka Suflera śpiewała:
a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój,
nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien... ;)

xxcherusiixx.deviantart.com


W tej chwili jest sześć miliardów pięćset dwa miliony osiemset sześćdziesiąt siedem tysięcy sto dwadzieścia ludzi na świecie. Ale czasami wszystkim, czego potrzebujesz, jest ta jedna. Na dobre i na złe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz