czwartek, 25 października 2018

Chandra (2)

Jesień zawsze sprzyja poezji. 


Norma społeczna 

znowu słyszę znany mi rytm 
ramiona bezwiednie się poruszają 

ludzie patrzą na mnie dziwnie
w tramwaju
metrze
w za dużych swetrach
przymałych butach
przykrótkich kurtkach 

uśmiech przebiega mi z kąta w kącik
nie za małych i niezbyt pełnych ust

widzę po ich czołach, że 
czołgają swoje myśli w korytarze bez wyjścia 

dezintegruje to moje ciało
zatrzymuje taniec 
dekomponuje tkanki 
zatrważa zmysły 

i tak w bezruchu, paraliżu 
obdarowujemy się spojrzeniami 
pełnymi nienawiści 
bezradności 
pouczenia 


niezrozumienia 




O mnie / About

w każdej komórce mam inny nastrój, 
inny pogląd na tę sytuację, 
one się kłócą (i klną), 
nie dają w nocy spać. 


nosz kurwa mać. 


poniedziałek, 10 września 2018

Zapach lata


docenić

to lato było cieplejsze od wszystkich innych
nie raz odebrało oddech w nocy
nie pozwoliło dokończyć niejednego snu
(oszczędziło tym sposobem wiele koszmarów)

niespodziewanie wyciągnęło rękę

mówiło: przestań
a ja bez zbędnych pytań 

przestałam pół wakacji w deszczu, a pół w słońcu
pół dnia w upale, a pół w mrozie
czyjegoś spojrzenia

ukryta w obcych źrenicach odbijam się od kolejnej kałuży
kąciki ust wciąż zwalczają grawitację

10.09.2018

sobota, 23 czerwca 2018

Czerwiec

czerwiec

z reklamówką czereśni szłam
i płakałam

pytasz, co nucę pod nosem
z kim się zadaję
jaką mam receptę na choroby świata

mijam cię tak smutno
dusząc w dłoniach siatkę
ale cała drżę i w końcu
wypada mi z rąk

(czereśnie rozsypały się po całej Skaryszewskiej)

brak sił
brak tchu
i szczęścia brak

już nawet płakać mi się nie chce

21/06/2018

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Współczynnik entropii

Jakieś milion.

Nie, jeszcze nie skończyłam sesji, więc piszę.

entropia

przydarzył mi się nieporządek
(to nieczęste,
w głowie, na półkach i kalendarzu 
podchodzę do spraw minimalistycznie
- a może -
minimalnie?)

i w tym drewnie i szkle
(muszę przyznać, że czuję się trochę jak w cieplarce)
dudni mi w uszach oranżada

pływam w bąbelkach i w sumie 
już nie wiem, gdzie jestem

nie składam się w spójną całość
zarzucają mi wiele rzeczy, a ja
zarzucam na ramiona dżinsową kurtkę

i topnieje powoli mój kruchy lód

18/06/2018

wtorek, 29 maja 2018

Wielki powrót

Rzucić swoje pasje to głupota.
Ale człowiek mądrzeje na młodość.

Długo mi zajmie, zanim znowu zacznę dobrze pisać i cokolwiek pisać. Ale dam radę!
Po sesji przebuduję tu nieco pomieszczonka. Może ktoś jeszcze mnie czyta? ;)

Na razie, na początek, bardzo słaby wiersz.
Ale lepiej zaczynać źle i rosnąć, c'nie?


drzwi

za zamkniętymi powiekami
trzepoczące wizje
kolory, które niesie wiatr
narysują równo
narysują gówno

życie nie

potwory i spółka wyłażą z nas w nocy
nie dają spać, 
a światło bije w oczy
czemu dzień zaczyna się już o czwartej nad ranem?

koniec świata
rozczarowanie
więdną zapomniane na parapecie kwiatki
w głowie tłucze się rozgrzany taniec

łiłu-łiłu
karetka
ćwir ćwir
ptaszek-ptaszki

ruch rzęs do góry
nowy dzień

byłoby głupie z mojej strony stanąć w miejscu
więc pa-pa

(idę sobie dalej, i dalej)



[c] ja, dziś.