wtorek, 28 kwietnia 2015

#Własne: To było jakoś po piątej



to było jakoś po piątej

wracałam nad ranem do domu jakoś
i słyszałam jak ćwierkają ptaki
w warszawie

pachniały drzewa i cała saska kępa
a to przecież nie maj
i bzu
jeszcze nie ma

cicho stawiałam kroki
żeby nie obudzić sąsiadów
choć ich Amelka nigdy nie troszczy się
o mój sen

po co przejmujesz się wiatrem
deszczem
ogólnie - niepogodą;
poczuj ją każdym zmysłem 
a umysł uwolnij od niej

po prostu usiądź ze mną gdzieś
kiedyś na ławce
nieważne czy ktoś umiera
czy kocha ktoś kogoś

/może to jest ten dzień
że prócz niego właściwie
nie mam nic/

27/04/2015

czwartek, 16 kwietnia 2015

#Własne: Minimalizacja strat



minimalizacja strat


nie martw się o mnie
kupiłam ostatnio suszarkę boscha
co prawda nie piszą w instrukcji
ale łzy
też wysuszy

16/04/2015


Dzisiaj tak minimalistycznie;)

piątek, 10 kwietnia 2015

#Własne: Pięć próśb


pięć próśb

gdzie powstają ludzkie granice
pod skórą czy nad nią

zamknij mi oczy, bo nie mam
nawet już siły
patrzeć jak umierają w ludziach
wszystkie komórki
o smutnym kolorze

przestaję tłumić w sobie dźwięki
decybele odbijają się tłumnie
od moich słabości

ja wcale tak dużo nie oczekuję
ale bądź 
kiedy kurczą się wszystkie neurony
kiedy zwężam stan swojej nieświadomości

proszę odetnij mnie od wizji świata
który połyka codziennie w całości
i wypluwa co godzinę po części

podaj mi rękę
wiatr muska popękane usta
i choć koisz ból spróbuj przez chwilę
nie istnieć

9.04.2015

niedziela, 5 kwietnia 2015

#Własne: Po kawałku

Wychodzi na to, że te święta spędzam na blogu.


po kawałku


nikt nie pamięta kiedy to się zaczęło
dlaczego właściwie patrzymy na siebie
co jakiś czas
ukradkiem

zwalniam stopy z hamulców
i wstrzymuję oddech na kilka chwil

pokazujesz mi zdjęcia,
to tylko zdjęcia, myślę;
i kładę się spać zasypana częścią ciebie

i choć nie zasypiam,
budzę się za późno

to tylko księżyc, myślę;
to tylko
wszystko
na moment

z tym, że zostań już
może nie na zawsze
ale na dłużej
na takie
"trochę"

4/04/2015




lost is my heart, but my new soul stays
we're singing: off in my head

oh, aw man, i can't believe this is happening
but i'm aware, and i don't care

sobota, 4 kwietnia 2015

#MojaMuzyka: Mel Tripson's VI YD EP

Siema!
Dziś wam trochę szerzej i dogłębniej przedstawię analizę tego muzycznego tworku!


(xoxo z Mel Tripson FB)

Mel Tripson to czterech chłopaków z Lublina;
Mateusz Kochaniec - wokal
Filip Paprocki - gitara 
Piotr Machajek - bas 
Stanisław Czerniawski - perkusja
Zupełnie różne (podobno trudne) charaktery, których zróżnicowanie uzewnętrznia się w muzyce. Kilka dni temu, 15 marca 2015, wypuścili swoją pierwszą EPkę VI YD.


Co stoi za VI YD?

Długo zastanawiałam się nad pokrętnym tytułem tej EPki, ale trzeba przyznać - intrygujące znaczy przykuwające uwagę. 
Gdzieś w Internecie wygrzebałam jednak wywiad z basistą i dowiedziałam się, że "Tytuł wyszedł od Mateusza Kochańca (wokalisty) i oznacza „Six yards”. Nie chcę zdradzać więcej, zostawiam do interpretacji zainteresowanym." [Właściwy czas]
Miałam tyle pomysłów na interpretację tego tytułu i żaden z nich nawet nie otarł się o tajemnicze Six Yards. Może to te sześć piosenek, a może droga, jaką trzeba pokonać, żeby osiągnąć swój wymarzony cel (choć zakładam, że była znacznie dłuższa niż sześć jardów ;)).

VI YD EP: 
1. Nanny  /  2:53
2. Back 'n' reloaded  /  3:00
3. Talk to me  /  3:22
4. Wild west   /  3:20
5. Pakistan  /  4:15
6. Back 'n' reloaded (Stonkatank remix)  /  3:50



Żeby nie było, że sobie tak piszę, a nie mam - płytka gości w moim zbiorku i nawet sporo już przeszła (taka trochę zadrapana), bo woziłam ją w tę i z powrotem i tak sobie słuchałam, myślałam, co by tu napisać, musiałam sobie przemyśleć, czy w ogóle mam coś do powiedzenia...
Okładka świetna nota bene, autorstwa Pawła Wójtowicza, jak wyczytałam z FB.
(W tle widać moje nutki, nienie - to nie nutki utworów Mela).

Tak wygląda w środeczku - bez płytki, bo płytka siedzi w odtwarzaczu :3


1. Kim jest Nanny?

Utwór 1.
Odpalam płytkę. 
Taka cisza na początku. I nagle przeraźliwy zgrzyt. 
Jezu, no możecie mi nie wierzyć, ale tak się przestraszyłam, że aż podskoczyłam.
Nie mniej jednak to jedna z moich ulubionych piosenek Mela.
Pierwszy raz usłyszałam ją na żywo w Warszawie w Wypiekach Kultury (o tym wydarzeniu już chyba wam pisałam) na Pradze Północ. Zawsze zastanawiałam się kim jest Nanny, dla kogo można grać takie brzmienia, bo przecież większość dziewczyn woli, jak facet zaśpiewa im Stevie Wonder'a z Isn't she lovely. Dowiedziałam się, że Mel też nie wie, kto to Nanny, ale myślę, że to trochę ściema. To pewnie taka dziewczyna z ICH marzeń (a może tylko marzeń wokalisty); ostra i może trochę wredna, jak brzmienie gitary przez cały ten utwór.


2. Dokąd wrócić z taką energią?

Back 'n' reloaded.
To z kolei pierwszy utwór Mela, jaki w ogóle usłyszałam, bodaj gdzieś na SoundCloudzie.
Boże, to właśnie tutaj jest to niesamowite gitarowe solo (chapeau bas).
Nie wiem, dokąd/skąd wraca się takim "reloaded" i co spowodowało, że przez jakiś czas (jak domyślać się można) Mel był "unloaded", jednak bardzo się cieszę, że postawili na "back".
Zdecydowanie jeden z ich najlepszych utworów, pomijając gitarowe solo - to, co dzieje się po nim to też fajny miodek dla uszu.
Jednak nie zalicza się do trójki moich faworytów! Mimo wszystko!


3. Mogłabym mówić nocą

Oh talk to me, oh baby talk to me!
Tak, to mój numer 2.
To, z tego co pamiętam, był warszawski bis i pamiętam, że reszta publiczności zareagowała na ten numer nie mniej entuzjastycznie niż ja, kiedy słyszę go za każdym razem.
Energia, jaka kryje się za tym utworem zawsze jakoś pozytywnie nastraja mnie do świata (choć tego raczej mi nie brakuje).
Bardzo, bardzo lubię - tutaj docenię perkusję i bas, bo choć gitara trochę przytłacza resztę, to przebitki basu i perkusji są rewelacyjne.


4. Dziki zachód?

Myślę, że to nie tak brzmiała muzyka dzikiego zachodu z Westernów, które tak bardzo kochał oglądać mój dziadek (Boże, co niedzielę na TVN7 albo na Pulsie...).
Jednak utwór jest ciekawy, może nie z mojej Trójcy, ale równie intrygujący, jak cała reszta EPki.
Kurczę, to są młodzi faceci, którzy spełniają swoje marzenia odważnie i szybko. Jasne - trzeba wykorzystywać dobre prądy - i mam nadzieję, że zepchną Mela na (mniej)dziki Zachód! ;) Bo, co jak co, ta muzyka jest bardziej "zachodnia" niż "słowiańska".


5. This time - Pakistan

Szczerze mówiąc, ten numer usłyszałam dopiero w momencie przesłuchiwania EPki. Lubię go. Mimo tytułu, który trochę budzi (w dzisiejszych czasach) grozę, to utwór jest przyjazny dla ucha. Gitara jest mocna, perkusja stała, ale mocno słyszalna, no i basik też tam sobie radzi.
A wokal uzyskuje tu fajną barwę, trochę inną niż w pozostałych utworach.
I jeśli się nie mylę, na początku słychać: If you want I can be your hero; you - my heroine ; co jest absolutnym numerem jeden z tego, co udało mi się (do tej pory) z tekstów Mela wyciągnąć.


6. Pimped but still reloaded

NO I TO JEST MÓJ NUMER JEDEN!!
Usłyszałam to w Wypiekach Kultury i potem nigdzie nie mogłam tego znaleźć. Okazało się, że to niespodzianka na EPce! Omg. 
Wiem, że to nie tylko twórczość Mela, ale też zdolności elektroniczne niejakiego Stonkatank'a (podobno za tym pseudonimem kryje się niejaki Borys Kunkiewicz).
Może to moje ciągoty do elektroniki wymieszanej z rockiem sprawiają, że to właśnie ten numer stoi na szczycie mojej toplisty Mela (mózg pochłonął w końcu tyle Enter Shikari...).
I tak, tu nie dopatruję się niczego na nie, bo jeśli być "reloaded" to właśnie w taki SPOSÓB.
W końcu mogę się tym podzielić:



Jeśli chodzi o płytkę, całą możecie posłuchać na SoundCloudzie:




Daję EPce 7/10 w mojej dość subiektywnej i mało profesjonalnej skali.
Przed chłopakami jeszcze długa droga, by dobić do Zachodnich wybrzeży, jednak życzę im tego z całego serca.
I pamiętajcie: Mel Tripson to nie jest polskie Arctic Monkeys!!!!
Trzymam kciuki, żeby perkusja była jeszcze lepsza, gitara jeszcze mocniejsza, wokal jeszcze bardziej zróżnicowany, a bas - no hmm - żeby łamał żebra?!


Na koniec namiary:
Facebook Mel Tripson
Instagram Mel Tripson
SoundCloud Mel Tripson
Wywiad z Piotrem Machajkiem(bas) dla BSNK


No to misie kolorowe, na SC i słuchać Mela!!!

Buziaki!

czwartek, 2 kwietnia 2015

#MojaLiteratura: O pisaniu

Hej.
Dużo osób mnie pyta: a jak ty piszesz wiersze?
Opowiadania?
Cokolwiek?

Dzisiaj zabrałam się za sprzątanie mojego pokoju i znalazłam kilka ciekawych rzeczy :)

Od jakiegoś czasu swoje rzeczy piszę na komputerze:
wiersze - w notatniku;
opowiadania - w Wordzie.
Jednak nie zawsze ma się przy sobie komputer. Wtedy piszę na kartkach.


I tak może pamiętacie wiersz "Ukobiecenie" (jeśli nie, KLIK TU: #Własne: Dwa od nowa).
Napisałam go u siebie w domu na mojej wiosce; a więc bez Internetu i wtedy bez komputera:
czasami lubię budzić się w środku nocy
igrać z szumem aut na prospekcie praskim
kiedy woda w szklance drży ze strachu

Jak widać na załączonym obrazku, wersja pierwotna (napisana ołówkiem) była zupełnie inna, nawet poruszała zupełnie inne aspekty kobiecości. 
Czasami siadam, piszę i zostawiam to, co napisałam.
Po jakimś czasie do tego wracam. Albo poprawiam, albo zostawiam takie, jakie było.

(Coraz częściej poprawiam).


A pamiętacie może wiersz "Moje getto"? Jeden z niewielu moich stychicznych (tak zawsze bardzo chciałam napisać stychiczny...)
Jeśli nie ----> MOJE GETTO
Ten wiersz ma swoją historię.
Został napisany na ławce w parku, na kartce z zeszytu od matematyki czy jakiegoś innego licealnego gówna.

i gubię się, potykam i tracę
życie na otwockich chodnikach.
Gdzieś pod spodem jest Hades,
czuję zapach Styksu po deszczu
i płynę tam, płynę, ile tylko mam sił.
[Ten, kto choć raz był w Otwocku - rozumie prawdziwość tych pierwszych dwóch wersów]

Śmiesznie tak poznajdować swoją historię.
Ostatnio zadałam wam pytanie: Jaka jest wasza historia?
A w sumie sama nie bardzo wiedziałam, jaka jest moja,
I teraz, kiedy tak przekopuje te sterty kartek, okazuje się, że moje życie może wcale nie jest takie nic niewarte. Że może jednak coś po mnie zostanie - o ile nie zwieje tego wiatr, nie zamoczy deszcz i nie spali ogień. 
Rozbawiła mnie karteczka z rękopisem wiersza nigdy nieopublikowanego (bo strasznie słaby), ale:
Przypomniał mi jedną straszną, tragiczną wręcz rzecz: wstawanie do liceum o 5:30.
5:45 to zwykle była pora ostatecznej walki z opadającymi (jak na złość) powiekami. A potem był już tylko pośpiech, więc mało z tych poranków wyniosłam i jeszcze mniej pamiętam (a pamięć mam przecież doskonałą...).


Teraz odeślę was do wiersza strasznie przeciętnego, naskrobanego gdzieś pod ławką na lekcji PO (a siedziałam wtedy w pierwszej ławce)... Dedykowany! ----> !Bunt

banki
one dręczą poręczą
i gonią mnie w snach

Teraz coraz bardziej doceniam ten fragment...
Szczególnie, że mnie gonią.
Ale w koszmarach.


frag. opowiadania Po drodze do nieba, rozdz. I

Mało kto z was wie, że przed opowiadaniem Rewolucja, które wisi tu: REWOLUCJA, napisałam jeszcze jedno opowiadanie. Nazywało się "Po drodze do nieba", było napisane na konkurs "Wydajemy własną książkę" w roku 2009.
Jeszcze mniej osób wie, że pierwszy rozdział tego opowiadania to było wypracowanie klasowe napisane na lekcji języka polskiego. 
Wybrałam formę groteski - wtedy temat był dowolny. Pamiętam, że ówczesna nasza polonistka, która przyszła do nas jedynie na roczne zastępstwo, powiedziała oddając mi moje wypracowanie:
No brawo! Brawo! Rośnie nam... Gombrowicz to nie, ale rośnie nam drugi Witkacy!
Wtedy to było dla mnie duże wyróżnienie i dało mi kopa do tego, by skończyć moją historię już w mniej groteskowy sposób, jednak doczekałam się wyróżnienia w kategorii literackiej ;)
To od tamtego czasu piszę w ogóle formy inne niż wiersze. To właśnie dzięki Ferdydurce Gombrowicza (bo z okazji niej mieliśmy możliwość wyboru groteski na wypracowaniu) i dzięki wsparciu nauczycielki w ogóle piszę opowiadania;)
Patrzcie, jakie to jest ważne, spotkać kogoś, kto nas doceni.

A pamiętacie taki tekst z motywem Marilyn Monroe i jakimśtam krużgankiem?
zniknę w dymie papierosa
z tą niebiańską świadomością
że choć przez chwilę ktoś mnie chciał

***(marilyn monroe) <--- do przypomnienia tutaj.
Boże, nawet nie pamiętam, o co chodziło z tym pocztylionem, ale Gośka mnie tak nazwała (pytajcie ją dlaczego...).
No a ten wiersz naskrobałam u niej - jeden jedyny naskrobany u Gosi (dziwne).


Najstarsze, co udało mi się znaleźć było opatrzone podpisem:

Czyli w piątej klasie...
Ale tak naprawdę pisałam też wcześniej, miałam nawet taki fajny zeszycik, ale gdzieś go wsiało...
Czasem go znajduję i śmieję się z tych tekstów - ale to jednak kawałek mnie - jaki by nie był, nie?


Wierzę, że mogę nadać znaczenie moim snom, jeśli ponazywam ich prześladowców.

Bo choć susi, wyglądaliśmy wciąż na zmartwionych, jakbyśmy nie wiedzieli, co zrobić, dokąd dalej iść.


(...)Bo przeczytali w gazecie, ze kocham muzykę. Puścili płytę BeeGeesów i patrzyli, jak płaczę.

Pierwsze dwa cytaciki możecie kojarzyć z opowiadania NOTABLE (ale z wersji niekonkursowej ---> KLIK), W wersji konkursowej został tylko ten drugi cytacik. Obydwa wymyśliłam w czasie sprzątania w jakiś sobotni dzień ;)

12 lutego mój świat zamienił się w horror. Śnił mi się Hunter, potem Dexter, jeszcze wcześniej Dalida. Nie znam tych ludzi, nigdy ich nie widziałem, ale mówię tak na nich. Wierzę, że mogę nadać znaczenie moim snom, jeśli nazwę ich prześladowców. Tego dnia wszystko zmierzało ku samozagładzie, Hunter zabił Dextera, a Dalida śpiewała im piosenki o miłości. Obudziłem się w psychozie, dotknięty brakiem jakichkolwiek hamulców, pierwszy raz w życiu widziałem ludobójstwo. To było tak straszliwie realne.
[list Filipa Płońskiego]

(...)

Potem zresztą zaczął padać deszcz, który spotęgował moje złe uczucia. Schowałam się pod daszkiem pobliskiej kapliczki, zresztą jak większość ludzi. Koło mnie stał fan „Maszeńki” w letnim, czarnym płaszczu. Nic nie mówił, patrzył tylko czasem w moją stronę i próbował złapać mój wzrok, ale ja bardzo szybko go odwracałam. Mieliśmy podobne wyrazy twarzy, puste i bezdenne, cicho i bezdomnie łkające, proszące o jakiekolwiek odpowiedzi. Bo choć susi, wyglądaliśmy wciąż na zmartwionych, jakbyśmy nie wiedzieli, co zrobić, dokąd dalej iść. A to przecież było jasne; trzeba opuścić bramy tego cholernie smutnego miejsca i wrócić do domu, żeby pogrążyć się w jeszcze głębszym smutku, żeby jeszcze niżej upaść.

Jeśli chodzi o ostatni cytat, to fragment wiersza, którego nigdzie nie publikowałam i którego znalazłam dopiero dzisiaj.
Przeczytałam to i tak popatrzyłam na tę różową karteczkę.
Co to jest, do cholery, BeeCesar?! Oczywiście tak nabazgrałam, że dopiero po wklepaniu do Internetu zorientowałam się, że chodziło o BeeGees... 


Tak wygląda zbiór moich wierszy, które w jakiś sposób są ufizycznione (wydrukowane bądź przepisane). No i rękopisy oczywiście.
Zapamiętajcie ten zeszyt - w przyszłości będzie wart miliony, jak już zostanę znaną poetką.
Ha-ha.



Zostawiam was z tym zdjęciem przedstawiającym rękopis jakiegoś mojego słabego wiersza.

DZIŚ NIE ŚCIGAJĄ WOLNEJ MIŁOŚCI
WSZYSTKO WOLNO



Napisałam to, żebyście wiedzieli, że pisanie to nie zawsze tylko 10 minut.
Że to coś więcej.
Że to myśli kłębione dniami, miesiącami, wylane na papier z niezwykłymi emocjami.
Że to nie tylko puste literki i puste słowa,
Że to czyjeś życie.

Moje.
Wasze.
Twoje.

Bo nie piszę tylko o sobie - pamiętaj.
Może też gdzieś jesteś w moich strofach.

... albo między nimi ;)



Buziaki.
Wesołych Świąt :)