środa, 12 października 2011

umrę jeśli odejdziesz

Ostatnio jakaś ogromna pustka w głowie. Po raz pierwszy od dawna, takie totalne nic. Błogie uczucie, naprawdę. Przyjęłam piękną postawę życiową, która bardzo mi się opłaca, bo: 1. niczego nią nie psuję, tak jak to bywało do tej pory 2. jest wiele łatwiejsza. Wbrew pozorom potrzeba do niej więcej wysiłku, ale to w niczym nie przeszkadza. Mało mam też czasu ostatnio na zastanawianie się nad czymkolwiek. To smutne, ale przynajmniej jest niewiele chwil, w których czuję się źle. Bo, albo śpię - tak właśnie - albo nie śpię ... Dziwne. A kiedy nie śpię, to zawsze mam co robić - na tyle mam co robić, że aż mi się nie chce tego robić, więc po prostu sobie siedzę, i tego nie robię, a jak mija mój czas nie-spania, w ostatniej godzinie zaczynam coś robić. A potem znowu idę spać, oczywiście. Zgubiła mi się gdzieś w tym poezja, ale cały czas o niej pamiętam. Na moje szczęście dostałam też mejla od Artiego, co bym na forum czasem zajrzała. Wiele perełek można tam znaleźć, co cieszy mnie i ... i właściwie, to tylko mnie.

Czego się nauczyłam w przeciągu ostatnich kilku dni ...
Na pewno, żeby czytać tematy z podręcznika od historii. To najświeższa nauka, bo z dziś.
Co jeszcze? Może, że najmniejsze rzeczy cieszą nas najbardziej, ale też bolą najbardziej.
Zależy od człowieka. Mi w pamięci zostaną prędzej wyrazy twarzy - rozczarowania, zdziwienia, smutku, strachu, rozpaczy - niż jakieś wypowiedziane przez niego słowa. A jeśli już coś by się miało tyczyć słów - bardziej zapamiętam ton wypowiedzi niż jej treść. Takie właśnie małe szczegóły są istotne.
No bo spójrz; powiesz najpiękniejsze: kocham.
Jeśli powiesz je prawdziwie, z uczuciem, ze szczerością, to będą najpiękniejsze słowa w życiu. Jeśli powiesz je byle jak, tak ot, żeby były powiedziane, bo może wypada, a może będziesz się lepiej czuł, jeśli kiedyś to w końcu wypowiesz, ale byle komu, żeby tak po prostu, o już, powiedzieć - skrzywdzisz. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak robimy niektóre rzeczy, jakim wzrokiem obdarzamy niektórych ludzi, z jakim tonem się do nich odnosimy. Oni mogą to odebrać różnorako, a co jeśli odbiorą źle? Siedzą potem godzinami i główkują, co zrobili nie tak, gdzie popełnili błąd, w czym zawinili, i czy może coś, a może nic, bo może to tylko gorszy dzień? A co jeśli nie? Jeśli nie gorszy, a najgorszy, i właśnie przeze mnie? Czy może przeprosić, ale za co?
Rzadko myślimy o innych ludziach i to jest nasz podstawowy błąd. Czasem nie jesteśmy świadomi, jak małymi duperelami jesteśmy kogoś w stanie skrzywdzić. Bo może właśnie my, jesteśmy dla niego kimś istotnym i nawet o tym nie wiemy? Wstydzi się przyznać, boi się przyznać - nie wiadomo? Ale czemu by nie założyć, że dla każdego jesteśmy ważni? Czy wtedy z góry nie szanowalibyśmy się bardziej? Bo, powiedz mi, czy jesteś w stanie nie szanować kogoś, kto w jakiś sposób traktuje cię jako kogoś ważnego? No miotasz nim? To nieludzkie, znając czyjeś uczucia, się nimi zwyczajnie bawić. Bo to nie zabaweczki, mam rację? Nie ma nic bardziej kruchego od naszych uczuć, dlatego nauczmy się je szanować i tym samym szanować innych ludzi. Oczywiście, jestem zdania, że na szacunek jako taki trzeba sobie zasłużyć, ale też uważam, że każdy z nas ma wbudowany jakiś minimalny poziom szacunku dla każdego. A potem ten szacunek rośnie, a później znowu może spadać, do tego minimum, nie niżej, bo jednak niżej pewnego stopnia nawet nie mamy odwagi zejść.
Jak dla mnie, najbardziej na szacunek zasługuje miłość.Mama od małego uczyła mnie, jakie to ważne i dlaczego. Nigdy nie pozwalała rysować mi miliona serduszek, bo mam tylko jedno. Podzielone na małe kawałeczki: trochę mamy, trochę babci, trochę cioci... Skoro mam jedno, muszę o niego dbać, i nie mogę dawać go każdemu, bo w końcu by mi go rozerwali. ; Nie pozwalała też mówić często kocham, bo co to właściwie znaczy? Więcej niż lubię, bo nie jesteś mi obojętny, ale właściwie jaki jesteś? Ważny - no ale przecież cię nie lubię... Nie lubię, nie jesteś obojętny - może nienawidzę? Ale czy wtedy...? Nie, to nie jest nienawiść ani nielubienie, ale to też nie jest lubienie ani obojętność. Więc jak powiedzieć, że lubię bardziej, że fascynujesz, że może znaczeniem nawet przewyższasz mnie? Że może nie wstanę dla siebie, tylko dla ciebie i wtedy jest piękniej? Jak nazwać to uczucie, kiedy widzisz cokolwiek i szukasz w tym właśnie tego kogoś, kogo nie lubisz, który nie jest obojętny, więc... Więc może kocham? Ale skoro wtedy miałam 7 lat, to czy faktycznie mogłam kochać? Mamę, babcię, ciocię...
Był taki cytat, zaraz znajdę...

(searching...)

Nie szafuję lekkomyślnie słowem miłość, są jednak ludzie, którzy są w stanie powiedzieć, że kochają kiełbasę.
- Joseph Conrad

Hah, to jest dobre pytanie, czy kiełbasa faktycznie zasługuje na wyznanie miłości, skoro zaraz zostanie przez nas pochłonięta? ;) Zjeść z miłości, też coś w tym jednak jest :D
Uważajmy na te słowa, bo to najpiękniejsze, co można usłyszeć i jednocześnie najpiękniejsze, co można powiedzieć. Bo w ogóle miłość jest najpiękniejszym, co możemy dostać i najpiękniejszym, co możemy dać. Więc szanujmy ją, apeluję! Żyjmy w przekonaniu, że właśnie ta miłość, którą mamy, może być tą najpiękniejszą! Nie spieprzmy tego, na czym nam zależy, choć raz, naprawdę. Starajmy się do upadłego. Bo przecież warto!



zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię - życie
nie chodź jeszcze


jego ciepła ręka w mojej ręce
moje usta przy jego uchu
szepczę


życie
- jak gdyby życie było kochankiem
który chce odejść -


wieszam mu się na szyi
krzyczę


umrę jeśli odejdziesz

Halina Poświatowska


oO-Rein-Oo.deviantart.com

1 komentarz: